
Moja rozmowa wyglądała całkiem sympatycznie. Podczas około 30 minut usłyszałem standardowe pytania sprawdzające moje doświadczenie i motywy zmiany pracy. Na końcu konsultant, z którym rozmawiałem oświadczył, że zakwalifikowałem się do wcześniej wspomnianej grupy trzech kandydatów.
(I) 14.05 - Po dwóch dniach umówiłem się na spotkanie z potencjalnym pracodawcą.
(II) 28.05 – To termin umówionej wcześniej rozmowy z pracodawcą. Zaproponowałem dosyć odległy termin, ponieważ taki był dla mnie najbardziej wygodny z uwagi na różne sprawy prywatne i zawodowe.
Minęło jednak kilka dni i sytuacja zaczęła się komplikować. 28.05 wypadło mi ważne spotkanie w pracy. Nie mogłem go niestety przełożyć, nie mogłem też wziąć urlopu. W tym samym czasie zadzwonił do mnie konsultant z agencji pracy z pytaniem czy umówiony termin jest nadal aktualny. Przedstawiłem mu swoją sytuację. W konsekwencji spotkanie udało się przełożyć na nowy termin – (III) 02.06.
(IV) 28.05 - Konsultant z agencji zadzwonił ponownie z informacją, … że spotkanie jest nieaktualne, ponieważ po dzisiejszym „interwiew” z innym kandydatem klient już podjął decyzję. Wymieniliśmy jeszcze kurtuazyjnych uwag i pożegnaliśmy się.
Jakie wnioski przyszły mi do głowy dla tej historyjki?
Po pierwsze planować rozmowę kwalifikacyjną najszybciej jak się da. W tej sytuacji inny kandydat po prostu mnie ubiegł.
Po drugie – dlaczego potencjalny pracodawca tak szybko podjął decyzję? Wydaje mi się, że motywy były następujące:
- 28.05 to już końcówka miesiąca. Jeśli pracodawca potrzebował pracownika tak szybko, jak to jest możliwe, musiał dać mu możliwość wypowiedzenia umowy o pracę jeszcze z końcem maja. Zakładając miesięczny okres wypowiedzenia, pracownik był do dyspozycji od początku lipca.
- Podczas mojej rozmowy z konsultantem z agencji pracy, zażyczyłem sobie dosyć sporego wynagrodzenia. Była to kwota do negocjacji. Podejrzewam, że pracodawca trochę się zniechęcił i nisko ocenił szanse mojego zatrudnienia.
Podsumowując – łap okazję póki gorąca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz